Są noce kiedy wspominam koniec lata. Ławkę na której z twarzą zalaną łzami po raz pierwszy w życiu zdobyłam się na odwagę.
By ubrać to co tak naprawdę czuję w słowa.
Nigdy nie przychodziło mi z trudnością pisanie.
To mówić uczę się przez całe życie - od pierwszego mama do dzisiaj.
Jestem szczęśliwa. Choć sypiam na raty.
Bo myślami przepłacam całe noce.
Nie są to jednak tylko te smutne i takie które dawniej nazwałabym moimi.
Bo moje są i te wesołe. Radosne wręcz.
Zamiast żegnać się z sufitem coraz częściej chce mi się hasać po materacu jak oszołom w transie.
Bo jakie dziwne to uczucie wpuścić czasem trochę światła.
W labirynt własnej głowy.
Witam się z kurzem. I odkurzam wspomnienia.
Których tak nienawidziłam.
Bo teraz mam co wspominać z uśmiechem na twarzy - setkami uśmiechów.
Których nie chcę nigdy zapomnieć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz